Motylki

Dlaczego tak trudno nam uwierzyć w Bożą miłość? A jeszcze trudniej pojąć nam, że kocha człowieka, który pluje na Niego i Kościół, który generalnie mówi NIE, a i tak słyszymy, że go też kocha i to tak samo jak nas…

Może wynika to z tego, że trudno nam znaleźć taką miłość. Mamy jakieś wyobrażenie miłości i gdzieś tego się trzymamy.

Motylki w brzuchu, iskry, błyski i takie tam sprawy… Szybko przychodzą, ale też czasem szybko odchodzą. Życie…

A jakiej miłości uczy nas Bóg? Posyła jedynego Syna na krzyż, a ten Syn przyjmuje to i oddaje swoje życie. Tak samo za tych co mówią mu TAK, ale i za tych co mówią mu NIE. Dlaczego? Bo kocha. I to się nigdy nie zmieni.

„Kiedy tylko miłość może być jedynym wyjściem

Ty oddałeś Swoje życie w pięknej wymianie”

Mała

Czasem nie mogę wyjść z podziwu jak dany człowiek jest utalentowany, i to na wielu płaszczyznach, i robię się „mała”…

Myślę sobie wtedy, że to co ja mogę robić to po prostu dać przestrzeń, by to rozwijał. Wspierać go w tym i pomagać odkrywać to co dostał od Pana Boga, by mógł stawać się prawdziwym sobą. Byśmy mogli wzajemnie się ubogacać i obdarowywać.

Zastanawiamy się często: czemu jest tyle zła na świecie? Czemu krzywdzimy siebie nawzajem? I przede wszystkim: czemu Bóg na to wszystko pozwala?

Każdemu z nas Bóg daje przestrzeń, wolność… Ile dasz mu w niej miejsca? To zależy już od Ciebie, bo nikt bardziej jej nie szanuje niż On.

Wiem jedno: jeżeli się z Nim współpracuje (pomimo, że to niełatwe, bo wymaga od nas pokory) to potrafimy z tej przestrzeni dobrze korzystać i czujemy się naprawdę wolni, bo jesteśmy sobą.

Pozwól być

Czasem jestem naprawdę rozdarta… Między pragnieniem stanięcia już z Bogiem twarzą w twarz, a wolą życia tu na ziemi.

Rzeczywiście są dni, w których tak mnie ten świat przerasta i pewne rzeczy mnie tak bolą, że patrzę z wielką tęsknotą ku Górze… I nie zawsze chodzi o to, że mam doła czy nie mam nadziei na lepsze jutro. Po prostu śmierć jest dla mnie przejściem, nie końcem.

Dotyczy każdego z nas i w każdym wieku. Warto o niej rozmawiać, nie po to, by się dołować czy straszyć, ale dlatego, że jest czymś czego nikt z nas nie uniknie.

Warto ten temat w sobie poukładać i nie bać się, zwłaszcza gdy oddajesz życie Jezusowi. A jeśli się boisz to nie marnuj czasu i doceniaj to co masz i to co dostajesz. Dostrzegaj to…

A prawdziwości tych słów doświadczyłam/doświadczam przy śmierci Jarka:

„Gdy umierają święci – pożegnanie z ziemią z ponurej ceremonii zmienić się może w festiwal wdzięczności. Są łzy, ale nie ma rozpaczy. Bo gdzie jest Bóg, tam nie może być rozpaczy. A święty to człowiek, który pozwolił Bogu być.”

Umrzeć dla świata

„Gdy spotykasz Jezusa, to powinieneś mieć potrzebę opowiadania o tym i dzielenia się tym z innymi” – przez wiele lat słowa te budziły we mnie wyrzuty sumienia…

Myślałam sobie:

„Ale o czym ja mam mówić? Nie mam nic ciekawego do powiedzenia, oprócz tego co już wszyscy wiedzą… wiec po co się powtarzać?
A może… ja przez te wszystkie lata nie spotkałam żywego Boga? Nie spotkałam go osobiście, a moja relacja z Jezusem była jakaś płytka?”

I to gdzieś tam w głębi nie dawało mi spokoju…

Mijają właśnie trzy lata od kiedy piszę tego bloga. Być może nie byłoby go, gdyby nie garść przykrych słów, jakie usłyszałam w maju 2017 roku pod moim adresem. Sprowadzały się do tego, że powinnam zejść z obranej drogi…

Efekt okazał się być odwrotny od zamierzonego.

Powiedziałam: „Wybacz, ale nie będę przepraszać za to, ani zmieniać tego, że zaczęłam NAPRAWDĘ wierzyć.”

Tak, zaczęłam żyć w prawdzie i mówić prawdę. Przestałam już na pewne rzeczy przymykać oczy i nie nazywać czarnego – czarnym, a białego – białym.

Trzeba umieć umrzeć dla tego świata, by żyć z Bogiem…

Czynimy

Ciężko jest odnaleźć się w tym świecie…. Czasami obserwując pewne zdarzenia pytam: dokąd zmierza ludzkość? Gdzie w tym wszystkim zostawiliśmy miejsce dla Boga? Czy w ogóle jest w tym wszystkim dla Ciebie miejsce? Tak często o Tobie zapominamy…

Sami niejednokrotnie czynimy ten świat gorszym. Nie przestrzegamy Dekalogu, nie żyjemy na odzień Ewangelią, chcemy posiadać kompetencje Boga i niestety w te Jego kompetencje wchodzimy… I dziwimy się że jest jak jest… Mamy pretensje do Niego.

Ale są ludzie, którzy, idąc za światłem, potrafią bliźniemu (którego życie nie oszczędza) pomóc drobnym gestem, który akurat szczęśliwie są w stanie wykonać. Zupełnie bezinteresownie… i czerpać radość, że chociaż przez moment ten ktoś poczuł się ważny… Drobny, ale piękny gest.

Takie serca trzeba wspierać. Takie światło trzeba rozpalać, a nie gasić… Trzeba nam się modlić, byśmy potrafili mimo wszystko i zawsze tacy być. Będąc takimi czynimy świat lepszym. Mamy wybór…

Swą chwałę ukrył w tym co stworzył, lecz objawił Ciebie nam.”

Ciuch

Mam taką bluzkę/sweterek/tunikę (chociaż jestem kobietą, to nie znam się na tym nazewnictwie). W każdym razie ten ciuch jest biały. Co prawda ja i biel to dosyć ryzykowne połączenie, bo od razu się czymś ubabram, rękawy od kół szybko się brudzą itd. Mimo to lubię to ubranie.

Pewnego razu mając go na sobie ubabrałam się papryką na brzuchu, duże czerwone plamy. Miałam wątpliwości czy się odpierze… i czy nie jest już do wyrzucenia. Mama stwierdziła, że trzeba spróbować i prać do skutku.

Tak więc przez dłuższy czas albo ciuch był w praniu, albo wyprany wisiał na suszarce, a ja tylko raz po raz sprawdzałam sytuację, stwierdzając to samo jeszcze raz.

Trochę to trwało… ale pewnego dnia, ściągając ciuch z suszarki po raz enty… Doprało się, i mogę ponownie w nim chodzić.

Pewnie mogłam sobie darować i kupić coś nowego, coś podobnego… ale to nie byłoby to samo…

Tak to jest – inni w Ciebie wątpią, Ty sam w siebie wątpisz, bo za dużo razy się w różnych bagnach skąpałeś, i mimo, że wiele razy czegoś próbowałeś, wygląda to naprawdę nieciekawie…

„Jeśli nie wierzysz w Boga to on i tak wierzy w ciebie.”

Ciut

Czas – pojęcie względne. Jak go nie mamy – chcielibyśmy mieć, jak go mamy w nadmiarze – to nudzi nam się. Gdy nie mamy czasu, mamy tyle planów, marzeń, jak możemy je realizować – to często nie mamy nastroju i nie chce nam się…

Może po prostu nie do końca wiemy czego chcemy, czego potrzebujemy?

Ocieramy się o tragedie, lub doświadczamy tego czego baliśmy się najbardziej, najgorszego… To takie rekolekcje, w obliczu których zastanawiamy się nad sprawami ostatecznymi. Sprawy, które przed chwilą były ważne, stają się nieistotne, bo teraz wiemy co jest najważniejsze i prosimy Boga o to jedno o nic więcej…

Zastanawiam się ile i na ile w nas zostaje z takich rekolekcji? Zwłaszcza, gdy kryzys zostaje zażegnany… Na całe życie? A może przez miesiąc, rok? I wszystko wraca do normy… i znowu nie szkoda nam czasu… Mówi się, że tak to już jest: że trzeba stracić by przejrzeć, by zrozumieć, by docenić. Ale czy nie da się na pewno chociaż ciut wcześniej…?

Światło

Zastanawiam się czasem: na ile zmieniły mnie ostatnie 4 lata? Na ile zmieniło mnie doświadczenie nagłej i tragicznej śmierci Jarka?

Przekonałam się, że po końcu świata można żyć dalej… Nie jest to łatwe, nawet mimo wiary w Boga.

Ale można żyć dalej, mimo bólu znajdować powody do uśmiechu, widzieć piękno i czuć wdzięczność, że było, że się zdarzyło.

Cieszyć się z obecności kogoś nawet skomplikowanego. Nie próbować go na siłę zmieniać, poprawiać, a przyjmować go całego. Pomimo i dlatego, że on to on, a nie ktoś inny… Dostrzegać światło w największych ciemnościach.

W Tobie jest światło,
Każdy mrok rozjaśni.
W Tobie jest życie
Ono śmierć zwycięża
Ufam Tobie, Miłosierny
Jezu wybaw nas.”