Czasami mam wrażenie, że traktujemy Jezusa jak magika. Wyczekujemy spektakularnych cudów , często przegapiając, codzienne ślady Bożej obecności. Kojarzą mi się z tym trzy sytuacje z mojego życia.
Jedna miała miejsce na ubiegłorocznej pielgrzymce. Któregoś dnia, podczas przerwy obiadowej, podszedł do mnie mężczyzna. Zapytał się, czy może się nade mną pomodlić. Zgodziłam się, ale nie miałam w sobie przekonania. Położył na mojej głowie ręce i zaczął się modlić. Później dotknął moich nóg. Jak skończył zapytał się, czy czuję nogi. Odpowiedziałam, że tak . Uśmiechnął się, ale ja dodałam, że mam czucie w nogach od zawsze, że nie jestem sparaliżowana. Zmieszał się i powiedział mi , że rozumie, ale żebym teraz spróbowała wstać i bez pomocy iść. Nie zrobiłam tego.
Kolejna sytuacja miała miejsce na Lednicy. Czekałam na kogoś i podeszły do mnie dwie ewangelizatorki. Miło nam się rozmawiało. Na koniec modliły się za mnie modlitwą wstawienniczą . Gdy skończyły, zapytały mnie co czułam. Nie czułam nic oprócz spokoju. Zapytały ,czy mogą się jeszcze raz pomodlić , zgodziłam się. Po wszystkim znów zapytały o moje odczucia . Moja odpowiedź była ta sama. Gdy chciały się trzeci raz pomodlić, szczerze powiedziałam, że chyba nie to chodzi , żebym koniecznie coś szczególnego poczuła. Duch Święty wie jak ma działać. Zaproponowały mi wówczas, żebym spróbowała się przejść . Nie zrobiłam tego, choć mnie chwilę namawiały.
Trzecia podobna sytuacja miała miejsce na jednodniowych rekolekcjach , na których przy Najświętszym Sakramencie, była modlitwa o uzdrowienie. W pewnym momencie ksiądz , który ją prowadził powiedział, że siedem osób siedzących na wózku, zostały uzdrowione i mogą samodzielnie chodzić. Nie byłam jedną z tych osób i o tym wiedziałam ponieważ tamtego dnia Jezus inaczej we mnie zadziałał. Jednak pani siedząca koło mnie, spojrzała na mnie z nadzieją, złapała mnie za rękę i zaczęła namawiać , żebym wstała. Wytłumaczyłam jej czemu tego nie zrobię , a gdy to nie pomogła grzecznie poprosiłam, by mnie zostawiła.
Oczywiście rozumiem dobre intencje tych i innych ludzi. Wiem, że życzą mi, żebym zaczęła chodzić. Można odnieść wrażenie, że bardziej im zależy na tym, niż mi samej. Możliwe , że tak jest. Natomiast ja ostatnio odkrywam, że wózek jest moim najbardziej „oczywistym” krzyżem, ale paradoksalnie „ najlżejszym”.