Pusty slogan.

Znane hasło: „bądź sobą” To często niestety tylko pusty slogan… Tak naprawdę spotkałam niewielu ludzi na swojej drodze, którzy mają odwagę w stu procentach być sobą. Kierują się miłością , są miłosierni , ale nie boją się nazywać rzeczy po imieniu. Nie idą na kompromis z grzechem…

Często wolimy założyć maskę dla innych, ale również dla siebie. To wydaje się łatwiejsze, niż zmierzyć się z prawdą o sobie. Co za tym idzie , nasze relacje z innymi, są często chwilowe i pełne fałszu nawet jeżeli zapowiadały się na trwałe i prawdziwe….

Przez ostatnich dziesięć lat , zawierałam takie znajomości. Z osobami, które były mi bardzo bliskie , bez których nie wyobrażałam sobie mojego świata, dzisiaj nawet nie rozmawiam… Pozostały wspomnienia i zranienia. Zastanawiam się się czy znałam te osoby. Ile warty, był ten nasz wspólny czas oraz „wielkie słowa”. Nie wiem…. Boli mnie to

Gdy moje słowa są spójne z moimi czynami i życiem nabierają wartości . W innym przypadku stają się pustymi sloganami… By być sobą trzeba najpierw poznać siebie. Stawać w prawdzie to bardzo ważne.

Nie chcę chodzić…

Dla jednych jestem świadectwem tego jak Bóg umacnia i pomaga nieść nasze krzyże. Dla innych natomiast jestem dowodem na to, że Bóg nie istnieje. Często słyszę: -Tyle cierpienia , współczuje, pewnie byś chciała być zdrowa…- szczerze mówiąc, nie wiem….

Oczywiście mama dbała o to , żebym ćwiczyła i była jak najbardziej samodzielna, ale nigdy nie żyłam tylko po to, by zacząć chodzić . Moja sprawność fizyczna nie była i nie jest warunkiem pełni mojego szczęścia…

Jak to jest jeździć na wózku od urodzenia?- zapytał mnie ostatnio znajomy. W tamtym momencie nie zdążyłam odpowiedzieć, ale pomyślałam sobie wtedy – normalnie…Choruję na dziecięce porażenie mózgowe. „Rosłam”na wózku. Innej rzeczywistości nie znam. Nie wiem jak to jest samodzielnie chodzić.

Parę lat temu, podbiegł do mnie mężczyzna i zapytał czy modlę się o swoje całkowite fizyczne uzdrowienie. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie. W pewnym sensie nie chcę chodzić…Nie potrafię odpowiedź czemu Bóg doświadcza mnie niepełnosprawnością, ale rozumiem to i akceptuję.

Wierzę,że jest w tym sens i Jego plan, który widzę, ale nie umiem ubrać tego w słowa. Przez ostatnie miesiące mocno do mnie dotarło, że choroba uczy mnie całe życie pokory, wdzięczności i cierpliwości.

Walkę toczę z sobą samą.

Jak idziesz sam przez „ pustynię” , masz szansę spotkać się z Bogiem. Przejść przez ten czas z Jezusem. Możesz również spotkać się ,ze swoim „ prawdziwym ja” . To bywa najtrudniejsze, ale bardzo ważne i warte wysiłku spotkanie. Wspominałam już kiedyś , że nie da się uciec od siebie samego . Oczywiście można próbować, ale dla mnie to strata czasu i energii.

Teraz najcięższą walkę toczę z sobą samą. Między tym jaka byłam jeszcze parę miesięcy temu , a tym jaka jestem dzisiaj . Trudno jest przestać kombinować po staremu i postąpić inaczej , odpuścić . Iść „za” , a nie „przed”… Trzeba zaufać i wierzyć, że to co się dzieje, ma się dziać…

Kilka dni temu, spojrzałam na ten trudny czas ,jak na próbę. Weryfikację tego, na ile to do czego doszłam przez te parę miesięcy, zapisało się w mojej codzienności. Na ile zmiany, które we mnie zachodzą, są trwałe . Czy  jestem wierna…Nie wystarczy raz podjąć decyzję, ale trzeba jeszcze codziennie w niej trwać i potwierdzać.

Przechodzę przez pustynię.

Przechodzę przez pustynię… To nie pierwsza pustynia w moim życiu. Jednak po raz pierwszy chcę ją przejść z Jezusem. Staram się patrzeć na te ciężkie dni, jak na szansę zbudowania lepszego życia.

Wiele sytuacji mnie przerasta… Nie wiem komu ufać.. .Czuję pustkę… Noszę w sobie wiele wątpliwości i zranień. W ostatnim czasie nie rozumiem ludzi, ani rzeczywistości, w której żyję . Jednym komentarzem, na który mnie tak naprawdę stać to cisza… Po prostu jestem bezsilna wobec tego wszystkiego…, ale może tak ma być?

Tym razem nie chcę uciekać mimo, że kusi…, bo boli.  Chcę zaakceptować to wszystko co się dzieję choć to trudne…Ustąpić miejsca i dać działać Bogu w tych wszystkich obszarach, zaufać…Rozłożyć ręce i modlić się. Nie mam siły, więc Ty Jezu bądź moją siłą, prowadź mnie dalej w prawdzie. Dziękuję, że Jesteś.