„Zapyta Bóg w swym Niebie, co dałem mu od siebie…?”
Powiedziałabym: nie zawsze byłam z Tobą szczera…
Przymykałam oczy na to co było nie fair wobec Ciebie i drugiego człowieka. Siedziałam cicho tłumacząc sobie: to ich sprawa.
Bałam się, że ktoś się obrazi i „zostawi” mnie. A przecież wiesz, że odrzucenie jest bardzo wpisane w moje życie.
Ale to był błąd.
Często bałam się Ci powiedzieć czego naprawdę pragnę, o czym marzę, i o to poprosić, bo myślałam sobie, że to pewnie i tak nie będzie Twoja wola, a „happy end” w moim życiu to rzadka sprawa. Lub powiedzieć, że jestem wkurzona i nie rozumiem Cię, i mam dość – bo przecież nie wypada.
Moje relacje z ludźmi… Cóż, różnie to bywało… Starałam się dawać to, co od Ciebie dostałam: wyrozumiałość, spokój, cierpliwość…
Co do niektórych relacji byłam pewna, że pochodzą od Ciebie i nie opuszczało mnie to przekonanie nawet, jeżeli było trudno i po ludzku nie widziałam już w nich sensu.
Miłość… myślę, że dostałam od Ciebie dużo lekcji miłości, ale pewne trzy były dla mnie szczególne. Wiesz, o których mówię. Wiem, że potrafiłam kochać. Dziękuję.
Przepraszam Cię, że tak długo czekałeś bym Cię w pełni wpuściła do mojego życia i zadbała o naszą przyjaźń. Przyznaję: trochę mi to zajęło, ale teraz Ci je oddaję w pełni…