Apokalipsa – często z Jarkiem o niej rozmawialiśmy. I doszłam wtedy do wniosku, że nie ma co jej się bać , bo koniec świata wiąże się z powtórnym przyjściem Jezusa i zakończenie ma być dobre.
Są takie wydarzenia w życiu, gdzie wiesz , że już nigdy nic nie będzie takie samo. Takie nasze „osobiste apokalipsy”
Gdy trzy lata temu (24 listopada)Jarek zginął , miałam wybór: albo powiedzieć Bogu „nie” , albo chwicić się Boga jeszcze mocniej i przetrwać w Nim i z Nim apokalipse i żyć dalej…
Co niektórzy zrozumieliby moje ” nie ” , ale chcąc mojego dobra , prosili bym nie obrażała się na Boga… Nie miałam takiego zamiaru , ani przez chwilę .
Kierując się m.in. również rozsądkiem wybrałam to drugie.
Wiedziałam , że będzie cieżko . Zwłaszcza wtedy/ teraz nie chciałam stracić dodatkowo Kogoś kto Jest wszystkim co dobre…
Czasem , mam wrażenie , że Jarek jest w długiej podróży i kiedyś wróci… Ale jest odwrotnie . To ja jestem w podróży…
Wczoraj rano pomyślam sobie , że trzy lata temu wpełni narodził się dla Nieba , dla Boga…