Ot tak

„Powstrzymaj mnie od drogi kłamstwa
obdarz mnie łaską Twojego Prawa.
Wybrałem drogę prawdy
pragnąc Twych wyroków

To nie jest łatwa droga, przekonuję się o tym raz po raz , ale też mam wielką nadzieję, że mimo wszystko warto chociaż czasem zdaję się, że na nic te wysiłki ….

Usłyszałam od ludzi wiele obietnic, wielkich słów , zapewnień , że są i będą choćby nie wiem co….

Cóż …dla większości tych ludzi jestem dzisiaj „obcym człowiekiem”

Ja im BŁOGOSŁAWIĘ i sama staram się innym ,nie rzucać słów od tak.

Tak trudno nam wytrwać , trudno tak budować nam  na PRAWDZIE , ale nie widzę lepszej drogi ,po której warto iść.

Uciec

W dniu śmierci Jarka, w tym strasznym dniu, doświadczyłam jednego z najpiękniejszych widoków. Dwie bliskie mi osoby spotkały się po długim czasie nie rozmawiania z sobą i przytuliły się do siebie, okazując sobie wzajemną miłość.

Czy było trzeba aż takiej tragedii? Nie wiem, ale takie czarne dni jak tamten pokazują, że może nam zabraknąć czasu na ważne słowa, gesty, wyznania, rozmowy…

Każdy z nas przeżywa takie momenty jak uczniowie z Jezusem na Górze Tabor, aby potem przeżywać swoją Golgotę, te momenty czasem się mocno przenikają…

Warto by ani przed jednym, ani drugim nie uciekać, bo czy da się uciec przed sobą, przed prawdą, przed życiem? Czasem chciałoby się, ale czy warto…?

Okrutny

Dlaczego mojej mamie zależało, bym poszła normalnie do szkoły? Czemu nie zdecydowała się na nauczanie indywidualne, które i dla mnie, i dla niej jako samotnej, pracującej matki z dwójką dzieci byłoby wygodniejsze…?

Chciała, żebym nie tylko zdobyła wiedzę, ale też nauczyła się życia w społeczeństwie, żebym zaznała przychylności ludzi, ale też nauczyła się radzić sobie z hejtem i wiedziała, że świat bywa okrutny…

Chciała mojego dobra, nie chciała pozbawiać mnie piękna, które niesie za sobą normalne życie, jednak też zdawała sobie sprawę, że nie uchroni mnie przed zmierzeniem się ze „złem tego świata”

Im starsza byłam, tym bardziej dawała mi podjąć decyzje, co do których miała pewność że są błędne. Ostrzegała mnie, ale dawała mi wolność. Okrutne? Skoro wiedziała i mogła coś więcej zrobić to czemu pozwalała mi popełnić błąd…?

Czy z Bogiem nie jest podobnie? Mamy pretensje do niego, że jeśli istnieje i jest wszechmogący to czemu pozwala na tyle zła… Zdaje się być okrutny, a nie dobry…

Mamy Dekalog , mamy Jego Słowo, Jego obietnice, ale też mamy wolną wolę.

Czy naprawdę by było lepiej gdyby Bóg wszystkie złe decyzje w naszym życiu udaremniał, a wszystkie nasze żądania i oczekiwania spełniał jak czarodziej?

A złych ludzi karał od razu śmiercią?

Czy kochający ojciec / rodzic tak postępuje wobec swoich dzieci? Nawet jeżeli może? Czy umie powiedzieć kogo uratuje, a kogo spisze na straty?

Nie rzucić

Jak, mimo tego że często coś się wali, wszystko przed chwilą miało sens a teraz wydaje się go nie mieć, „nie rzucić” Boga?

Po nagłej śmierci Jarka ludzie obserwowali mnie. Obserwowali mnie i patrzyli jak sobie z tym radzę, i jak to będzie z moją wiarą.

Po śmierci Jarka ani razu nie miałam pomysłu, żeby zrezygnować z wiary, żeby zrezygnować z Boga, chociaż przez te ponad 2 lata nie było łatwo, a momentami nadal bywa cholernie ciężko…

Zadałam sobie pytanie: dlaczego? Przecież każdy by mnie zrozumiał…

To nie kwestia mojej mocnej wiary lub mojej własnej siły, to nie kwestia tego , że nie mam wątpliwości, czasem tracę nadzieję, czuję zawód , rozczarowanie i inne tego typu zjawiska, nie jestem od tego wolna, jak i od tego, że czasem jestem wkurzona na Boga.

To kwestia tego, że kiedyś tylko wierzyłam w Boga, byłam z Nim zaznajomiona, był w moim życiu, ale nie był fundamentem mojego życia, choć tak mi się wydawało…

Dopiero około 5 lat temu weszłam z Nim w relację, przestał być dla mnie „tylko” wszechmogącym wielkim Bogiem od cudów i innych rzeczy, ale też po prostu moim przyjacielem, kimś bardzo ważnym, najważniejszym, który jest zawsze a nie tylko w niedziele. I nie mogłam z dnia na dzień Go odepchnąć, nie przestał Nim być bo życie się posypało.

Czy ludzie, na których nam bardzo zależy, których kochamy/lubimy/o których walczymy… nas nie zawodzą, nie ranią, nie rozczarowują? Czy nie mamy wątpliwości co do relacji i zastanawiamy się czy nie lepiej odejść? A jednak trwamy w nich…

Oby relacja z Bogiem był pierwszą z takich relacji…