Pewnego razu wracałam z dwiema starszymi panami z kościoła. Przysłuchiwałam sie ich rozmowie ( to krótkie, fajne rozmowy).
– Tutaj – wskazując na mnie powiedziała- młoda dziewczyna cierpi , ma swój krzyż jeździ na wózku…
Na co zareagowałam- Nie ,nie cierpię , a przynajmniej nie z tego powodu, mam dużo poważniejsze problemy niż ten wózek…
Naprawdę ? – skwitowała mocno zdziwiona .
Tak , to prawda. Oczywiście pewnie dużo łatwiej było by móc chodzić . Mogłabym wtedy przynieść ciężkie zakupy mamie lub wyjść z psem gdy jej nie mam itp.
Ale gdy ktoś mnie pyta czego mi w życiu brakuje, jakie są moje problemy? – to naprawdę na pierwszy plan ,wysuwają się zupełnie inne sprawy niż moja niepełnosprawność..
Zwłaszcza od tych ( niespełna) 4 lat….