Wyzwanie

” Co u mnie  słychać?” – to ostatnio trudne dla mnie pytanie, bo nie jest mi łatwo opisać prawdę .

Ale poczyniłam kroki i mam nadzieję ( choć  to nie lada wyzwanie  dla mnie teraz ją mieć ) , że jestem na drodze do odpowiedzi – ” Dobrze ”

Zastanawiam  się  jednak  na tym,  czym jest lub będzie  tym ” dobrze”?

Niby

Pielgrzymowania było/ jest dla mnie m.in przeżywanie zupełnie innej rzeczywistosci momentami bardzo trudnej, ale mimo wszysto przyjaznej dla mojego ” ja”.

Po powrocie do domu, trudno było mi się przedstawić na codzienne funkcjonowania . Powrót mentalny trwał wiele dłużej- niż ten fizyczny.

Od jakiegoś czasu przeżywam coś podobnego, tyle że o wiele bardziej trudnego.

Bo to co się dzieję wokół mnie- często mnie przerasta i czuję niedostosowana.

Nie nadążam miejscami za tym światem i nie rozumiem wielu zmian ( niby) na lepsze.

Ale czy muszę? Czy chcę?

„W powodzi kłamstwa nie stracić godności.I nie zagubić swej tożsamości”

Nie wykluczają

Wiara/psychologia/psychiatria –  dla niektórych te dziedziny  się wykluczają..

Jedni mają dystans do Boga i jego wszechmocy. Nawet jeżeli nie negują istnienia  Boga, to nie dowierzają w to , że modliwy mogą zostać wysłuchane.

Inni natomiast  uważają,  że psycholog  i psychiatrzy tylko mieszają w głowach dają tabletki i nic z tego nie wynika dobrego.

Wszystko  pewnie  zależy od doświadczeń danego człowieka.

Dla mnie te dziedziny  w ogóle  się  nie wykluczają.

Czasem Bóg  uzdrawia po przez psychologów i psychiatrów . Jest to proces  nie chwila…
Czasem  inaczej  się nie da…

Trudno

Pamiętam dobrze ten 2016 rok. Moje rozczarowanie światem, relacjami z ludźmi, które tworzyłam .

Zadawałam sobie pytanie co robie źle? Wtedy „postawiłam” na Boga. Na to , że co by się nie działo to On będzie w cetrum mojego życia i rozpoczął się proces. Proces budowania na prawdzie…

Od tamtego czasu dużo się wydarzyło trudnych sytuacji , co to cholernie mi utrudniało/ utrudnia ….

Ale mimo wszystko starałam się budować, dawać … Co wybudowałam ? Na ile jest to trwałe i prawdziwe ?

Zastanawiam się… , ale na pewno proces trwa dalej…., choć jest trudno..

Przy sobie

Zbudowanie trwałej relacji z drugim człowiekiem – to sztuka.

Jednak „trwanie” przy sobie jest dla mnie teraz -też trudne .Zwłaszcza kiedy wiem,że nie jestem dzielna i silna…, a przynajmniej bywają takie momenty, kiedy taka nie jestem.

W takim czasie , staram się mówić sobie : -no dobra teraz nie jestem ,silna i dzielna , ale to tylko , jakaś kolejna prawda o mnie.

Ale potrafię , wtedy sięgnąć po pomoc, może to jest moją siłą w czasie „mroku”?

Nie rzucam

Jak zakładałam bloga to bardzo chciałam ,by to co tu piszę / świadczę było prawdziwe i spójne ze mną – nie dlatego, że ludzie mogą to zweryfikować i uznać mnie za hipokrytkę – ja po prostu chcę móc patrzeć na siebie w lustrze. ( choć ostatnio trudno mi z innych względów)

Teraz piszę rzadziej niż zwykle, bo walczę ze swoją głową , z” ciemnością” (o której wspominałam) – a to dłuższy proces….

Ale to o czym mogę napisać ,(bo to prawda )to , to że nawet w takim czasie ” nie rzucam ” Boga choć czuję się niegodna – to staram się pamiętać ,że taka moja myśl to nieprawda…

Kaplica

Kaplica- to jedno z miejsc( szczególnie od jakiegoś czasu ),w którym  czuję  się  bezpieczna- z tą cąłą beznadzieją i mrokiem , który walczy o mnie…

A ja walczę  z tą ciemnoścìą .Jest to w dużej mierze samotna walka. Wiem-   po prostu ciężko  to wytłumaczyć .Cieżko to zrozumieć.  Uczę się to akceptować..

Ale jest miejsce gdzie szukam Światła lub po prostu jestem … Staram się przetrwać , nie zwątpić…

Ja

Zaczęłam  pisać ten blog 6 lat temu. Parę  miesięcy  przed upragnionym happy endem- ślubem  -Mamy i Jarka.

Od Góry Tabor do Golgoty…

Nie jestem ostatnio  zbyt ” rozmowna”  Trudno mi utrzymać  kontakt  z moim JA i z Bogiem, ale  trwam…

Bardzo daleko

Mam na imię  Joanna .  Jestem kobietą . Moją mamą  jest  Elżbieta Sławek. Od  urodzenia  choruję na mózgowe porażenie dziecięce, co czyni mnie osobą niepełnosprawną jeżdzącą na wózku.

To jest kilka faktów na mój  temat i nie ma co z nimi dyskutować.

Chociaż  istnieje (bardzo daleko idące) „postepowe myślenie „/ teorie, które  pozwoliłyby mi  stworzyć( absurdalną) przestrzeń na „obalenie” tych faktów- i twierdzenie np. – że  jestem baletnicą.

Myślę  sobie , że  potrzebowałabym więcej  wiary  , by przyjąć to co głosi ” postępowy świat ” niż mam wierząc w Boga. Serio.

Trauma

Jestem kobietą  poturbowaną przez życie-po prostu – jak nie  jeden człowiek-  wiele przeżyłam.

Brak ojca , choroby mamy , moja niepełnosprawność, liczne odrzucenia , śmierć  Jarka  itp. – to wszystko zostawiło  jakiś  ( większy lub mniejszy )ślad we mnie.

Już od dawna nie jestem dzieckiem , więc  zdaję  sobie  sprawę, że posiadam narzędzia  psychologiczne  i duchowe , by te ” traumy” nie zamieniły mnie w złego człowieka .

Ani nie tłumaczyły: mojego każdego  świństwa , złej decyzji lub każdej krzywdy , którą wyrządzam drugiemu człowiekowi.

Bo czy wszystko  można  tłumaczyć ciężkim  życiem, chorobą czy jakimś deficytem  z dzieciństwa?