Piąte

Prawda nie pozwala już dłużej w miejscu tkwić, nawet mimo ciągłych szykan.”

Mówi się, że są różne etapy wiary. Ktoś wierzy bardziej czy mniej. Jednak myślę, że pod słowem „wiara” kryje się relacja, i tak jak o każdą inną relację trzeba o nią dbać.

Nie można od tego zrobić sobie „wakacji” nawet jak jest ciężko lub gdy jest wiele przesłanek by sobie odpuścić . Chociaż na jakiś czas… aż będzie łatwiej, ale czy na serio chodzi o to, żeby było łatwiej? Czy w ogóle jest możliwe by było łatwo?

Ważne jest, by myśleć o kimś, mieć go w sercu, porozmawiać przez telefon, spotkać się online. Ale czy to jest na dłuższą metę wystarczające ?

Teraz jeszcze bardziej doceniam i podziwiam chrześcijan i księży którzy żyją i posługują w krajach, gdzie nie mogą otwarcie przyznawać się do Jezusa, brać legalnie udziału w Eucharystii., bo karą za to jest śmierć.

Czasem mają szanse uratować życie, wystarczy wyrzec się Jezusa…. Jak wiemy są tacy, którzy z tego nie korzystają i tracą życie, bo mają pewność, że zyskają o wiele więcej…

Zastanawiam się, czy są nieodpowiedzialni, egoistyczni albo uzależnieni od religii?

A może po prostu poznali tego, w którego wierzą, weszli z nim w relację i o nią dbają, mimo trudnych warunków. Nie potrafią go się wyrzec, nawet w obliczu zagrożenia życia.

Kto jest lub co jest panem twojego życia?

5. Nie zabijaj” …?

Taka sytuacja

„Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”

Kilka lat temu na Mszy Świętej był pewien 4- letni chłopczyk. Gdy przyszedł moment Komunii, ustawił się jak reszta w kolejce po Pana Jezusa.

Uśmiechnięty stanął przed księdzem, ten odwzajemnił uśmiech i pobłogosławił go. Jednak chłopczykowi coś nie pasowało, i odszedł niepocieszony.

Przykląkł i znów ustawił się w kolejce. Rozbawiony ksiądz ponownie go pobłogosławił, na co chłopczyk kiwnął głową na „nie” i otworzył szeroko buzię.
Po chwili podeszła do niego mama i zabrała chłopczyka z powrotem do ławki.

Rozżalony rozpłakał się i nie rozumiał czemu nic nie dostał, choć było tego dużo . Głośno wyraził swój sprzeciw.

Na koniec Eucharystii ksiądz podsumował dość zabawną, ale mogącą coś ważnego obrazować sytuację:
– Życzę nam wszystkim takiej konsekwencji i wytrwałości w przychodzeniu do Jezusa, jak pokazał nam przed chwilą Filip.

„On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł:«Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje.”

 

Człowiek

Wróciłam myślami do pewnej sceny.
Pewnego razu czekałam aż pewien ksiądz mnie odwiezie. Pomagałam sprzątać i w pewnym momencie spojrzał na mnie i krzyknął: „Spokojnie Asia, nie zapomnę o Tobie!”

Pomyślałam, że tyle razy to słyszałam i okazywały się to puste słowa… , ale jest nieliczną z osób, której jestem skłonna w te słowa uwierzyć, choć jest mężczyzną, a do tego jeszcze KSIĘDZEM.

Kapłan – jaki Ci się wyświetla obraz, gdy słyszysz te słowo?

Ja widzę ludzi, którzy ciągali mój wózek po plaży, pływali ze mną w morzu czy nosili na plecach.
Widzę człowieka, który zabrał mnie na spacer po lesie i porozmawiał ze mną.
Widzę człowieka, który ocierał mi łzy, w momencie gdy inni mężczyźni mnie zawodzili.
Lub przypomina mi się człowiek, który zabiera mnie do sklepu i pyta co bym chciała i spontanicznie mi to kupuje, lub zabiera mnie do kina choć nie mam przy sobie kasy. Itd…

Widzę też księdza , który przynosi mi Boga żywego: w Eucharystii, w spowiedzi, w Adoracji Najświętszego Sakramentu. Boga żywego, bez którego nie umiem normalnie żyć.

Dobrze, że jesteś, człowieku – kapłanie 🙂