Raczej nie biorę udziału w fejsbukowych dyskusjach. Nie czuję takiej potrzeby, stronię od czytania komentarzy i od szumu medialnego.
Dlaczego tak mam? Czasem dlatego, że nie czuję się kompetentna, by zabierać głos w danej sprawie lub temat jest już tak przewałkowany z każdej strony, że po prostu mi się nie chce po raz kolejny go przerabiać. Jednak najczęściej moja postawa wynika z tego, że na pewne zjawiska społeczne mam już wyrobione zdanie ( kto mnie zna ten to wie) i robię swoje.
Jednak bywają takie momenty jak ten, że mimo wszystko czuję jakieś przynaglenie, by się odnieść do medialnej dyskusji. W tym przypadku chodzi o dyskusję toczącą się na temat filmu dokumentalnego braci Sekielskich. Zaznaczę, że nie oglądałam całego dokumentu (i szczerze mówiąc nie wiem czy to zrobię). Jedynie posłuchałam drugiej części dokumentu, gdy oglądała go moja mama. Tyle mi wystarczy…
Choć jestem osobą, która jest w stanie bardzo dużo zrozumieć… to pedofilia, to zboczenie mnie przerasta… Nie pojmuję i nie pojmę… Jak trzeba być chorym, by w dziecku, niewinnym małym dzieciaczku, osoba dorosła widziała obiekt seksualny i tak je krzywdziła? Jak tylko o tym pomyślę to chce mi się wymiotować… Jest to dla mnie takie zło, że aż brakuje mi słów…
Jestem praktykującą, wierząca katoliczką, która udziela się w Kościele. Znam wielu księży z powołania, od żadnego nie doznałam krzywdy, wręcz przeciwnie – doświadczyłam/doświadczam wiele wsparcia. Ale zdaję sobie sprawę, że wśród tych bardzo dobrych są Ci bardzo źli… Ten fakt bardzo mnie boli i smuci…
Tacy, którzy powinny zostać ukarani za obrzydliwość, której się dopuścili. O „kapłanach”, którzy nie powinni NIGDY zostać kapłanami.
Moim zdaniem dokument staje w obronie ofiar, którym taka obrona się należy. Bardzo zależy mi na dobru Kościoła Katolickiego. Jest dla mnie jak dom. Uważam, że film, przy odpowiedniej postawie nas wierzących i kapłanów, przyniesie dla naszego Kościoła wiele pożytku. Nie bójmy się stanąć w prawdzie. Przecież prawda wyzwala, nawet ta najtrudniejsza…