- Jestem zmęczona. Brakiem szacunku człowieka do człowieka. .Do historia życia , doświadczeń i uczuć. Do wspólnej historii , relacji.
Jestem zmęczona brakiem pokory i zakapiorstwem niektórych ludzi. Ludzi , którzy ” przed chwilą ” zapewniali, że zawsze będą , by później się obrazać.
Racja musi być po ich stronie. W imię swojej racji strzelają i ranią. Obojętni na łzy.
Jestem naprawdę zmęczona. Życie i tak jest trudne czy musi być jeszcze trudniejsze.
Trudno mi dostrzec Światełko w tych ciemnych tunelach . Proszę o modlitwe 🙏
Kategoria: Bez kategorii
Zapominamy
- Na palcach jednej ręki mogłabym zliczyć , kiedy ktoś pierwszy wyciągnął do mnie dłoń , po jakiejś kłótni .
Raczej to zawsze ja to robiłam i została mi ta umiejętność. Nie ważne wtedy jest dla mnie czy to ja mam racje czy nie , bo odpowiedź na pytanie : czy bardziej zależy mi na mojej racji czy człowieku , z którym jestem w relacji- brzmi- człowiek.
Nie zawsze to sìę „opłacało”, ludzie mimo to poznikali z mojego życia , a ja zostałam z traumami z którymi zmagam się dziś ,ale wiem , że moja duma nie powstrzymała mnie , by postarać się wyjść z własnej perpektywy , spróbować zrozumieć, porozmawiać wyjaśnić…
Wcale nie śpieszymy się kochać ludzi , bo na codzienne zapominamy , że tak szybko odchodzą. Rafleksja jest krótka.
Tracimy czas na nie odbieranie telefonu, nie odpisywanie na smsy. Na ignorowanie, unikanie. Czekamy …nawet czasem nie wiemy na co.Ja od śmierci Jarka już nigdy nie zapomnę , że ktoś moźe wyjść i nie wrócić. Ja od czterech lat towarzysząc Mamie w ciężkiej chorobie uczę się tego jak życie jest kruche.
Wiem , że może nagle zabraknąć czasu na wyjaśnianie czegokolwiek.
Tak często okazuje się nad grobem bliskiej nam osoby , że ten konflikt jest tak nie istotny ….
I co czy zostaje satysfakcja, że czekałam na ruch tej osoby , bo to JA MIAŁAM RACJĘ?
Śmierć
Gdy miałam prawie 13 lat – 13 października 2002 roku- odszedł z tego świata mój Dziadek Zbyszek. W sumie jedyny Dziadek, które miałam. Jeden z dwóch mężczyzn , którym z pewnością na mnie zależało . Drugim był Jarek..
Obaj -stety dla nich , niestety dla mnie – są już Tam .
Od śmierci Dziadka, ale też i Jarka teń świat wędruję w jakąś niezadobrą stronę, a ludzie, ludzie brak słów
Dlatego śmierć, przejście Tam nie przeraża.
Czasem ponad siły wydaje się życie tu…
Katolicy
Dużo się słyszy i mówi o hejcie na Kościół Katolicki. Afery z księżmi są wyłapywane i nagłaśniane. Tak działają media. Jest to woda na młyn dla wielu środowisk , którym niepodrodze z Kościołem i to mnie już nie dziwi.
Natomiast zadziwiają mnie ataki tzw. Tradycjonalistów ( chociaż zastanawiam się nad tym terminem , bo sama uważam się za tradycjonalistkę) na inny katolików , którzy szanuję tradycję , ale biorą udział w wydarzenia ekumenicznych , ewangelizacyjnych itp. i tam posługują .
Nikomu krzywdy nie robią. Działają na Chwałę Bożą.
Takim kimś jest Marcin Zielińska. Z zadziwieniem obserwowałam nagonkę ludzi Kościoła na niego.
Niektóre tablice na fejsie zapełniły się filmikami i artykułami na temat tego jak Marcin Zieliński znieważa Jezu , jak się Go wyparł itp.
Festiwal jakiegoś rodzaju nienawiści w wykonaniu Bożych ludzi ( ponąć) na brata w wierze .
Zastanawiałam się czy tym ludziom nie szkoda czasu ? Czy nie jest to już jakaś obsesja?
Kościół Katolicki jest pełen scieżek , które prowadzą do Jezusa. Bez wątpienia Msza Święta w Kościele jest najważniesza.
Ale wydarzenia ewangelizacyjne czy ekumeniczne na stadionach odbywają się i bo tam nawracają się ludzie i wracają do Kościoła.
Po za tym nauczyłam się , że najważniejsza powinna być moja relacja z Bogiem. Moja osobista i na to przede wszystkim mam przeznaczać mój czas….
Tępo
Kim jestem ? Ile i czy wogóle jestem warta? Czy coś mnie trzyma na tym świecie? Kto mnie lubi, szanuje TAKĄ JAĶĄ JESTEM teraz ? Kto szczerze zapłakałby za mną gdybyy mi się coś stało?
To tylko namiastka pytań, które niemal codziennie krążą mi po głowie…
Odpowiedzi, które przychodzą mi do głowy, nie ułatwiają mi wstania z łóżka…
Jednak wstaję i zmagam się sama ze sobą.
Z poczuciem winy, że to może jest przeze mnie, że jestem taka ,a nie inna , że powinna to zrobić , a nie robię,że stałam się słabeuszem , którego mało kto lubi szanuje i akceptuje…
A jednak , gdy ktoś ode mnie coś chce staram się pomóc…
Chciałbym szybciej zdrowię, ale mam swoje wolne tępo…
Ale
To były jedne/ kolejne z tych dni , które chciałam po prostu przetrwać. Małej ilości osób już ufam, ale zaufałam kolejnej i znów zostałam przejechana…
Chyba nigdy nie pojmę jak ludzie mogą w podły sposób wykorzystać informacje , przekręcić je i uderzyć w ciebie…
Mnóstwo osób zwierzało mi się, czasem gadając na innych.
Nie mam już z nimi kontaktu , bo wychodziłam na najgorszą, ale nigdy nie wykorzystałam wiedzy , by w nich uderzyć
Znowu muszę odchorować tak jak zawsze… Patrząc jednak na Mamę, która bardzo źle się czuję po chemii…-włączył mi się tryb czuwania nad nią -tak dobrze mi znany od kilku lat, więc to zajmuję mi bardziej głowę.
Ale zastanawiam się ile jeszcze dam radę udźwignąć? Ile jeszcze damy radę udźwignąć?
Słychać
Co słychać ?- to pytanie, które mało komu zadaję, ale i też rzadko od kogo słyszę.
Może i lepiej , bo jest dla mnie niełatwe pytanie .
Gdybym chciała tak szczerze odpowiedzieć, musiałbym wpuścić do swojego wewnętrznego labiryntu , poopowiadać o nim. A to są trudne treści. Na to nie ma czasu. Czasami też nie ma zrozumienia
Ale przy tych rozważaniach przypomniałam
Sobie sytuacje z przed dobrych 15 lat.
Kiedy przypadkiem spotkałam pewną osobę po latach
Zadałam jej pytanie : co słychać?
Dochodziły mnie przeróżne plotki na temat tej osoby, którym nigdy nie dawałam wiary. Nie patrzyłam przez nie na tę osobę . Nigdy jej nie skreśliłam.
W rozmowie z tą osobą usłyszałam, że chciała ze mną porozmawiać , bo było widać w moich oczach , że naprawdę chce się dowiedzieć co u niej , a nie tego, co z tego co mówili to prawda.
Tak -dobrze ta osoba zobaczyła moje intencje.
Samiutkiego
11 sierpień- ostatni dzień pielgrzymki. Nie lubiłam tego dnia i wejścia do Częstochowy.
Nie dlatego, że to był koniec. Po 2 tygodniach chciałam się wyspać, spokojnie wykąpać czy załatwić się bez kolejki.
Niektóre, były tak ciężkie psychicznie- szczególnie ta po śmierci Jarka- że cieszyłam sìę na koniec.
Ja bałam się , że po dojściu do Częstochowy po Mszy Świętej, jak dobiegniemy do aurtokaru , by się przebrać itp.
To przez ten cały chaos zostanę sama pod autokarem czekając na czuwanie.
Oczywiście dbałam o to by,tak nie było i tak się nigdy nie zdarzyło.
Dlaczego się bałam? Ponieważ bardzo często było tak , że po osiągnięciu celu nie czuło się już wspólnoty. Każdy sobie i w swoją stronę.
Współczułam również zawsze pierwszakom ( pielgrzymi , którzy byli pierwszy raz byli na pielgrzymce), często inaczej wyobrażali sobie wejście do Częstochowy i pobyt tam. Czuli się zagubieni.
Parę razy udało mi się jednak doświadczyć wspólnoty do samiutkiego końca.
To się stało po zmianie grupy. Zobaczyłam , że wiele zależy od tego jak kapłan – przewodnik jednoczy grupę przez całe 2 tygodnie i dba o to by tak zostało do momentu ,aż autokar dowiezie nas do domu.
Kurs
Doświaczyłam już samoakceptacji. Tego , że można lubić siebie . Wiedzieć , że sie nie wpisuje w kanony piękna , ale i tak czuć się ok. Znam tę drogę i podobała mi się.
I choć szanowałam opinie innych to znałam prawdę o sobie.
Gdzieś podczas tych wszystkich wichrów i burz starałam się przetrwać, ale mocno zboczyłam z tego kursu.
Tak często nie mam siły ,by szukać tej drogi , ale przecież już na niej byłam, więc może nic stracone?
” Ład i pokój we mnie zaprowadzasz . Cała ma nadzieja tylko w Tobie „
Wieczność
7 sierpnia – to data urodzin Jarka. Nie mogłam zapamiętać tej daty. Zawsze
Bylam na pielrzymce . Pamiętałam, że to wtedy gdy wychodzimy z Poddębic , ale i tak dzwonìłam dzień później.
Nie miał pretensji . Ta data wyryła mi się w pamięć , gdy Jarek zginą.
Hmm taka ciekawostka.
Jarek kojarzy mi się ze spokojem i bezpieczeństwem emocjonalnym.
Dla mnie był jak ojciec , brat i przyjaciel. Jedną z nielicznych osób , na którą zawsze mogłam liczyć.
Póki co wątpię, że jeszcze na nowo doświadczenie podobnego męskiego wsparcia w moim życiu
Wieczności w Niebie Jarek.