W życiu na „siedząco” jest jak, w każdym innym życiu wiele odcieni. Do tych jaśniejszych odcieni należy to,że nie trzeba martwić się o miejsce siedzące , bo ma się własne. Nie trzeba też się martwić o to, że w czasie tańca podepczą ci stopy. Ma się darmową komunikacje miejską i tym samym można zapewnić darmowy przejazd znajomemu. Natomiast do tych ciemniejszych odcieni, jeżdżenia na wózku inwalidzkim należą, bariery architektoniczne; schody, progi, krawężniki itp.
Na co dzień się na to nie zwraca uwagi , ani się o tym nie myśli zwłaszcza jak się chodzi. Widać to najbardziej, gdy jeździ się na wózku lub pomaga się takiej osobie niepełnosprawnej. Odczuwa się wtedy , brak wind , podjazdów , krzywe chodniki. Jednak nie ma co za dużo narzekać . Świat się nie dostosuje do nas (choć pomału zmienia się na lepsze) trzeba się dostosować do świata. Trzeba „polubić” schody i inne tego typu przeszkody.
Trzeba odkryć w nich pozytywne strony np. przy pokonywaniu ich często pomagają nam nieznajomi ludzie. Stwarza to możliwość do zawierania nowych znajomości oraz odzyskania wiary w ludzi. Jazdę po krzywym chodniku można potraktować jako masaż ciała.
Życie na wózku, jeżeli masz dystans do swojej niepełnosprawności jest pełne humoru i żartów sytuacyjnych. Zabawne są sytuacje, gdy ktoś do mnie w żartach powie: „wstań i wyjdź” , a potem orientuje się co powiedział , zauważając mój wózek. Widzi mój uśmiech po czym dodaje: „sorry zapomniałem, że jeździsz na wózku”.
Zabawnie, robi się również, gdy ktoś zaproponuje mi żebym usiadła. Takich sytuacji jest na co dzień wiele i wprowadzają dużo uśmiechu. Świadczą o tym, że znajomi zapominają o moim wózku i traktują mnie normalnie.
Ponad to wszystko już od dawna mam swoje własne cztery kółka, na których jeżdżę i nie musiałam robić prawa jazdy (chociaż przydałoby się).