Bez krzyża

Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha mojego”

Odrzucony, osamotniony, umiera na krzyżu, do samego końca posłuszny swojemu Ojcu.

A Ty… czemu lub komu oddajesz swojego „ducha”?

Myślę, że każdy z nas, czy wierzy czy nie wierzy, bardziej lub mniej świadomie tego swojego ducha oddaje.

Czasem w życiu bywa beznadziejnie i jesteśmy w tym sami, a przynajmniej tak się nam wydaje. Jezusowi raczej też, bardzo delikatnie mówiąc, na tym krzyżu nie było wesoło, a pod krzyżem tłumów nie było. A to czego doświadczył… to nawet nie mam słów…

Apostołowie bali się, może nawet się zawiedli, bo przecież miała być jakaś rewolucja, a niektórzy widzieli w Nim przywódcę, który miał wprowadzić nowe porządki, a tu co – koniec?

Nie ma życia bez krzyża, nie ma chrześcijaństwa bez krzyża, ale krzyż to nie koniec. Wręcz przeciwnie…

BUM

„Kiedy Jezus zbliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał nadciągający tłum, wypytywał się, co to się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się przybliżył, zapytał go: «Co chcesz, abym ci uczynił?» On odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.”

Historia tego żebraka trafia od jakiegoś czasu w moje serce ilekroć ją słyszę. Ostatnio nie było inaczej .

Przypomniałam sobie moment gdy w październiku 2018 roku byłam we Warszawie na Stadionie Młodych i była przytoczony właśnie ten fragment Ewangelii. Potem w czasie modlitwy zamknęłam oczy i pomyślałam o konkretnej sytuacji w moim życiu (która mnie wówczas bolała) i krzyknęłam płacząc: „Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną!”

Około miesiąca później w moim życiu stało się wielkie BUM, trzęsienie ziemi, po którym trudno było sobie wyobrazić jak to będzie dalej… ALE

Pan Bóg wyprostował sytuację, która wydawała mi się beznadziejna, gdy na stadionie krzyczałam do Jezusa, i mimo tragedii, która była/jest straszna, potrafiłam dostrzec Jego działanie i dalej wierzyć, że mój Bóg jest dobrym Bogiem i idę za Nim dalej…

Wygarnąć

Jeśli masz problemy, trudne sytuacje w życiu… Wydaje Ci się, że wszystko Ci się wali na głowę… I zaczynasz mieć pretensje do Pana Boga: Dlaczego Ty mi to robisz?! To… Nie gromadź tego w sobie. Nie chowaj tego. Nie klep regułek, których jesteś nauczona od dziecka, bo tak zostałaś wychowana. Tylko idź na to starcie z Bogiem. I to jest ta Osoba, Ten ktoś, komu właśnie możesz, szczerze, to wszystko, tak jak właśnie ksiądz mówił, wywalić po prostu, po ludzku.(…) Bóg nie jest kimś za górami, za lasami, i na ostatniej chmurze. Tylko kimś jednak, komu przede wszystkim zależy na mnie i który czeka na to, żebym ja była szczera i żebym była odważna. Żebym nie udawała nikogo czy niczego przed Nim. Tylko jak mnie coś boli i mam do Niego pretensje to żebym po prostu z tą pretensja do Niego przyszła i Mu powiedziała.”

Myślę, że to jest jedna z najważniejszych prawd, które zrozumiałam, gdy zaczęłam na serio budować swoje życie na Bogu. To jest coś co mnie ratuje, ilekroć jet trudno, a nawet beznadziejnie…

Jest to też lek na odrzucenie, które jest mocno wpisane w moje życie To świadomość, pewność, że jakakolwiek bym w danym momencie nie była… On mnie nie odrzuci.

Źródło nauki szczerości, które, mam nadzieję, promieniuje na relacje w moim życiu, zwłaszcza na relacje, na których najbardziej mi zależy.

Bóg czeka na Ciebie… Czasem czeka na to byś Mu po prostu „wygarnął”. Nie bój się tego…