Metafora

Z prochu powstałam i w proch się obrócę- czasem  uwiera mnie ta prawda, ale od nagłej  śmierci  Jarka- pielęgnuje  w sobie  nadzieję, że  jesteśmy tu na ” chwilę „…

Tak wiele sytuacji  w życiu  to ” pogoń za wiatrem.  W obliczu  śmierci ( zwłaszcza kogoś bliskiego ) tak wiele rzeczy , które  wydają  się na codzień  – w tym pędzie życiowym – tak bardzo  znaczące , traci zupełnie  swoją wartość…

Uświadomiłam sobie  jakiś czas temu , że góry  ( widok i ” na żywo” ) to dla mnie metafora potęgi Boga.

Czułam się taka mała potrząc na góry, ale nie przeszkadzało mi to tylko zachwycałam się tym na co patrzę.

Stan

Mam w sobie ” ciemność” . Taki ciemny pokój gdzie mieszkają wspomnienia , do których generalnie nie chcę wracać ,ale też akceptuję fakt , że są częścią mojego życia i nigdy o nich nie zapomnę.

Czasem trudne sytuacje sprawiają ,( mniejsze / większe) , że drzwi tego pokoju się uchylają i te wspomnienia wracają…. i wtedy trudno jest mi funkcjować.

Trudno jest to zrozumieć. I ja to rozumiem, bo sama niekiedy nie rozumiem czemu tak się dzieje ,ale mam takie stany.

Najbardziej boli mnie wtedy to , że trudno mi rozmawiać z Bogiem. Ale próbuję choć wydaje mi się to beznadziejne, bo wiem , że moje minimum jest moim maksem w tym stanie.

Ładowarka

Nastolatkowie, których znam co kilka miesięcy mają telefon do naprawy lub do całkowitej wymiany.

Ja -za to dość często- uszkadzam sobie ładowarki…

Aktualna ,choć ma wygiętą końcówkę- działa. Co prawda czasem ładuje 7 godzin…

Ale ( póki co ) ja to ” akceptuję” i nie spieszę się z wymianą , bo mimo wszystko jeszcze ładuje….

Nam ludziom- często wydaję się , że jesteśmy beznadziejni i nic z nas nie będzie… (Choć przed „wybranymi” gramy , że jest ok )

Przez co skreślamy ludzi , którzy myślą inaczej i w nas ” wierzą „, a co gorsze siebie- jedna wielka bezsilność….

Ja- w tej bezsilności, staram się chwytać Boga. Przecież dla Niego – nie ma – przypadków beznadziejnych…