Istota

„A nadzieja znów wstąpi w nas. Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz w jeszcze jedno Boże Narodzenie.”

I tu tkwi istota, tego „magicznego” czasu, jak zwykło się mówić o tychże Świętach. Nie chodzi o choinkę, światełka, „św. Mikołaja z Coca-coli”, lub prezenty. Oczywiście, jest to przyjemna i zarazem piękna otoczka.

„Zdrowych, rodzinnych Świąt”- życzymy sobie — to jest bardzo ważne, ale …
W wielu domach nie było rodzinnie…i zdrowia również zabrakło, a przy wigilijnym stole ktoś  był nieobecny …

Niezależnie od naszej obecnej sytuacji życiowej.
Problemów, z jakimi się borykamy, lub szczęścia, którego doświadczamy.
Niezależnie od naszej historii życia,
chociażby nie wiem jak bardzo byłaby poplątana…

Jezus kolejny raz się rodzi…

Przychodzi do nas, by wszystko uczynić nowym.
Pozwolisz mu na to?
Uwierzysz kolejny raz w Niego/Jemu?
A może zrobisz to pierwszy raz… To jest istota.

Kiedyś usłyszałam: Uważaj o co prosisz, bo może się spełnić. A jeśli się rzeczywiście spełni?
Czy dobrze wykorzystasz to, co jest/będzie ci dane?

Zbyt

Jeśli to czytasz, to znaczy, że żyjesz. A jeśli żyjesz… No właśnie… 30 lat temu (12 grudnia) przyszłam na ten świat. Czego się nauczyłam przez te trzy dekady życia? Czasem mam wrażenie, że niczego. Dalej jestem czasem zbyt naiwna, ufna, dająca za wiele szans. Za bardzo wyrozumiała i cierpliwa.

Z drugiej zaś strony, choć często dostaję za to po dupie, może ludzie, których „przyciągam” do siebie, takiej mnie właśnie potrzebują?

Często są oni dla mnie niełatwym wyzwaniem: duchowym, emocjonalnym i psychicznym. Podobno mam do takich ludzi i relacji talent. Chyba coś w tym jest. Uczą mnie jeszcze więcej cierpliwości i pokory. Nauczyli mnie, by nie oddawać ciosów, które się dostaje , ale też dawania z siebie to co mam najlepsze. Nie mnie to oceniać, ale mam nadzieję, że mi się to z BOŻĄ pomocą udaje.

A na początku 4-tej dekady życia wracam do słów, które sama lata temu napisałam:

Niosąc ze sobą bagaż wspomnień z dawnych dni

i tych dobrych i tych złych.

Z moimi marzeniami,

z doświadczeniami, które nie raz bolały,

i z przygodami, które na zawsze w sercu zostały…

Zbierając po drodze plany.

Odkrywając ścieżki dotąd nieznane.

Nie mając dokładnej mapy.

Nieraz krzyczałam:

Boże, ja już nie dam rady!

Ja już nie mam sił na kolejne życia dni…

Upadałam i oczy zamykałam…

w sercu jedno pragnienie wtedy miałam…

Potem usłyszałam kroki…

Poczułam, że to ktoś mi drogi.

Kroki ustały, słowa zabrzmiały:

Wstań, ja Ci pomogę,

Uwierz, ja zawsze jestem przy Tobie…

Dobrze

Wiecie… nie wiele osób, z samych siebie pyta mnie: Jak się masz ? Jak sobie radzisz? Itp. Nie, to nie jest wyrzut, po prostu taka refleksja…

Z drugiej strony, jak już ktoś zapyta, to mam problem z odpowiedzią . Samo – dobrze czy źle wydaje się za małe, za nijakie… Mam za sobą ciężki rok ( wcześniej też nie było łatwo i możliwe, że nadal nie będzie ).

Jest trudno, ale biorąc pod uwagę to, co przeżyłam i przechodzę, a nie zwariowałam (chyba), to jest dobrze .

Wiem też, że choćby nie wiem co, to nie mogę dać sobie „wyrwać” Pana Boga.

„Łatwo żyć- to tylko złudzenia. Kochać tak by nie bolało . A niewiadomych nie przybywało.”