Nie znali

Ładnych parę lat temu byłam na konferencji prowadzonej przez ojca Szustaka. W pewnym momencie przypomniał o tym, jak Jezus powołał celnika Mateusza. Zapytał potem:

– Znacie tę historię, prawda? A wyobraźcie sobie teraz, że macie swoje życie, jesteście w pracy, i podchodzi do was jakiś obcy facet i mówi: „Zostaw wszystko i chodź za mną”.

Pomyślałam sobie: Wow, faktycznie tam musiało się stać coś niezwykłego, skoro Mateusz wstał i poszedł za Jezusem, a tak naprawdę wiedział o Nim bardzo mało (o ile w ogóle coś wiedział…).

Uświadomiłam sobie wtedy, że my znamy zakończenia tych historii i przyjmujemy je/słuchamy ich jako coś oczywistego…

Zazdrościmy „bohaterom” Ewangelii tego, że widzieli Jezusa, doświadczali jego cudów i było im łatwiej

.A oni też czuli się zagubieni, brakowało im nadziei, też uczyli się ufać i wierzyć, przeżywali kryzysy, wątpili, nie wiedzieli…

Jeśli masz jakiś kryzys i ogólnie jest do kitu… Nie wiem jak się potoczy Twoja historia i nie powiem, że będzie dobrze.

Nie wiem też jak potoczy się moja historia. Jest tyle niewiadomych, nie jest łatwo, ale to jeszcze nie koniec. Nie poddawaj się. Po prostu to my teraz, tak jak oni kiedyś, nie znamy zakończenia…

Jestem nikim

Od jakiegoś czasu noszę w sobie taką refleksję:

Mając dwadzieścia parę lat, podczas różnych katolickich rekolekcji i akcji ewangelizacyjnych, poznałam wielu młodszych ode mnie, bardziej lub mniej zaangażowanych we wspólnotach katolickich ludzi. Obserwowałam jak żarliwie się modlą, wyznają Jezusa Chrystusa jako jedynego Pana i Zbawiciela oraz zachwycają się księżmi.

Obserwując czasem dyskusje w mediach społecznościowych, to co udostępniają na swoich tablicach, co lajkują chrześcijanie, katolicy… Zastanawiam się: co z tej formacji duchowej zostało…?

Mam dopiero / aż 30 lat i wiem, że w pewnych sprawach nie ma kompromisu. Nie da rady się iść jednocześnie w dwie przeciwne strony.

Często spotykam się z pytaniem:

„A kim Ty jesteś by mówić komuś jak ma żyć?

Ja jestem nikim, nie mam takiego prawa – to fakt… ale wierzę w Boga, Jezusa Chrystusa, który jest miłosierny i kocha każdego człowieka, ale mówi mi też jak mam żyć, o pewnych rzeczach wypowiada się radykalnie i bardzo jasno.

„Boże, Ty ukazujesz błądzącym światło Twojej prawdy, aby mogli wrócić na drogę sprawiedliwości, spraw, niech ci, którzy uważają się za chrześcijan, odrzucą wszystko, co się sprzeciwia tej godności (…)”

Zawsze chce być

Najpiękniejsze zdanie jakie ostatnio usłyszałam brzmiało: „Proszę się nie spieszyć, ja mam czas”. Nie była to jakaś wyjątkowa sytuacja ani w żaden sposób bliska osoba.

Po prostu jechałam sama do kościoła, w pewnym momencie pan jadący na rowerze zatrzymał się (bo było ciasno na chodniku) i z uśmiechem na twarzy poczekał aż przejadę.

Mam czas czy go nie mam? Na co i dla kogo?

„- Kiedy masz czas?
– Dla Ciebie – zawsze”

Życzę Wam, żeby te słowa nie były tylko pustym sloganem. Żebyście meli kogoś, kto usłyszy od was „dla Ciebie – zawsze”.

A jeśli z tym czasem u Was ciężko to przynajmniej byście zauważali i doceniali tego, który zawsze chce być…

„Przemień mnie w siebie, bym jak Ty stał się chlebem.

Pobłogosław mnie, połam, rozdaj łaknącym braciom.”