Tryb podróżnika

Mówi się, że podróże kształcą – to prawda. Dzięki Bogu odbyłam parę takich w ostatnim czasie, odrywając w sercu, że lubię (od czasu do czasu) zwiedzić jakiś zakątek Polski czy miejsca poza granicami naszej Ojczyzny. Mam w sobie „Tryb podróżnika”, z którego z chęcią korzystam, gdy mam okazję.

Jednak w moją najważniejszą „podróż” wyruszyłam około trzech lat temu. Nie wiedząc tak naprawdę nic… Pod wielkim znakiem zapytania. Wszystko to, co wiedziałam o swoim życiu, o swoich relacjach z ludźmi w większości okazało się nieprawdziwe, letnie i nietrwałe.

Postanowiłam skorzystać z łaski, którą dostałam przy Chrzcie Świętym i podjęłam decyzję, że chcę poznać i iść (od tej pory) za Prawdą… Zaczęłam się nawracać, chociaż byłam praktykującą katoliczką „od zawsze”. Co się więc stało, że uwierzyłam w Boga, wierząc w Boga?

„Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus»”

1.Kor 12,3b-7.12-13

Hmm… Duch Święty…. Nie zastanawiałam się zbytnio nad Nim wcześniej. Wierzyłam, ze istnieje i ze działa w życiu innych ludzi…, ale to tyle… To był mój problem…(jak się okazało).

Moim pierwszym krokiem, pierwszym momentem, od którego wszystko we mnie zaczęło się zmieniać, to chwila, w której zamknęłam oczy i pomodliłam się sercem do Ducha Świętego… Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z wagi tego momentu, ale wszystko zaczęło się powoli rozjaśniać…

Zdałam sobie później sprawę, modląc się jedną dziesiątka różańca, że tak naprawdę nie dbałam wcześniej o osobistą relację z Bogiem, nie modliłam się, nie rozmawiałam z Nim… A jak już to robiłam, to było to bardzo powierzchowne i chwilowe….

Odkrywałam jak ważna jest codzienna szczera modlitwa… Jak ważna jest prawda (nawet jeśli boli) i jak ważna jest wierność w najmniejszych codziennych sprawach. Przekonałam się, że Bóg słucha. Postanowiłam regularnie dbać o łaskę uświęcającą. Staram się też, (od tamtej pory) być raz w tygodniu na dodatkowej Eucharystii.

Postanowiłam postawić Boga na pierwszym miejscu i być Drugą…. To paradoksalnie spowodowało nie jedno „trzęsienie ziemi”. Po których obserwowałam różne efekty.

Po jednym coś zostało i się wzmocniło. Po innym coś zniknęło. Było też takie, po których został gruz, na którym można coś na nowo budować…

Najważniejsze jest jednak to, że chwyciłam się mocno ręki Jezusa, prosząc, by nie pozwolił mi się wyrwać…. Uwielbiając Go, nawet w tym co jest bardzo trudne….

Mówić Bogu „TAK”, gdy wszystko wokół mówi „NIE”, nie jest łatwe…, ale gdy się spotka żywego Boga chociaż raz to inaczej już nie można…

„Niech się trzęsie ziemia

Niech się burzy piach

Chcę patrzeć w górę

Gdzie nadzieja ma”

Duchowy outsider.

Powroty do „przeszłości” bywają nieplanowane i nieprzyjemne… Gdy przychodzi Ci się zetknąć ze „światem”, który bezpowrotnie dla Ciebie runął. Kilka lat temu opuściłaś go… Zastanawiam się: kim byłam? Kim byłam, że z własnej woli w tym „świecie” tkwiłam i jeszcze bawiło mnie to…? Do tego jeszcze… gdy się rozwalał próbowałam to i tak posklejać…

Pan Bóg pokazał mi jak przez ostatnie 3 lata mnie zmienił (sama jestem zadziwiona jak bardzo…), a może inaczej: wydobył/wydobywa ze mnie to co mi dał, to co najlepsze, a z czego nie chciałam korzystać, by podobać się „światu”. Robi to na różne sposoby.

Zawsze czułam się „inna” (bynajmniej nie przez to, że jeżdżę na wózku). Czasem stwierdzając, że może wszyscy dokoła mnie mają rację żyjąc jak żyją, a to ze mną jest coś nie tak…

Teraz momentami czuję się jak duchowy outsider (i może nim jestem), z tą różnicą, że dziś Boże Ci za to dziękuję…

NIE – TAK

Po nawróceniu, gdy się zakorzeniłam w moim „nowym” życiu, wszystkie lęki oddawałam Panu. Pamiętając, że nie pochodzą one od Boga.

Pojawił się jednak, wśród znanych mi lęków, zupełnie nowy lęk … Bałam się tego, że wydarzy się coś, co spowoduje, że zwątpię i stracę żywą wiarę… Prosiłam więc bym nigdy nie zwątpiła….

Gdy zginął Jarek chodziłam na rekolekcje, w których się „schowałam” i wypłakiwałam się Jezusowi. Pewna znajoma chwyciła mnie za rękę, spojrzała w moje zapłakane oczy i powiedziała:

– Asia, proszę Cię… nie obrażaj się na Pana Boga…

Tak, stało się coś dramatycznego. Coś, czego nie rozumiem… Mogłoby to zachwiać mocno moją wiarą i ludzie by to zrozumieli… Ale tak się nie stało. Myślę, że to by był najgłupszy krok, który mogłabym teraz zrobić: powiedzieć Bogu -NIE!

Moje modlitwy z początków nawrócenia zostały wysłuchane… Czy trzeba stracić by zyskać ? Nie wiem… ale nadal wierzę i mówię Bogu TAK !

„Co dla człowieka jest końcem, dla Boga jest początkiem.”