Czas, który ostatnio przyszło mi przeżywać, skłonił mnie do pochylenia się nad stwierdzeniem: „tylko biologiczny”.
Można z niego wywnioskować, że ten który dał nam życie i nosimy jego geny w sobie, nie jest nam bliski, a wręcz przeciwnie…
Mówi się też: „nie ważne kto spłodził, tylko ważne kto wychował.
A ja myślę że obydwoje są ważni.
Może jest tak, że coś nie poszło i nie masz kontaktu z matką czy ojcem. Może to jest tak, że to nie jest twoja wina, choć inni twierdzą inaczej…
Jest Ci z tym trudno… Rozumiem, naprawdę.
Postaraj się wybaczyć… Nawet jeśli nie usłyszałeś słowa: „przepraszam”.
Pomożesz przede wszystkim sobie „poukładać się” z tym brakiem.
A jeżeli wierzysz w Boga to wiesz, że Bóg kocha tego twojego ojca i matkę tak samo jak Ciebie, choć czasem trudno to nam przełknąć, to tak właśnie jest…
Prawda też jest taka, że gdyby nie ci nasi czasem „tylko biologiczni” rodzice, Ciebie ani mnie by nie było…
Jakby nie było – jest za co dziękować…
„Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?»
Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.”