Moją babcię chował znajomy ksiądz. Bardzo płakałam w momencie, gdy trumna chowała się w ziemi. Sama byłam zaskoczona, że aż tak mnie to boli, bo wtedy (jak już wspominałam) nie czułam jakiejś wielkiej więzi z babcią…
Po wszystkim podszedł do mnie ksiądz i zapytał: „Czemu tak płaczesz Asia?”
-Co ksiądz głupio pyta…- odpowiedziałam – Przecież babcia mi umarła…
Na co on zapytał „A jesteś chrześcijanką?”. Bez jakiegoś głębszego zastanowienia odpowiedziałam, że tak . „To przecież wiesz, że ta rozłąka jest tylko na chwilę…”
Sens tej rozmowy zaczęłam rozumieć dopiero, gdy zaczęłam się nawracać.
Wiecie co… ja nie boję się własnej śmierci… Zaczęłam to rozumieć jak miałam ze znajomymi wypadek i czekałam na strażaków, którzy mieli wyciągnąć mnie z samochodu.
Wisiałam na pasie bezpieczeństwa. Grały we mnie rożne emocje. Ale pomyślałam też sobie: Gdyby to Jezu miało być teraz to byłabym gotowa…
Oczywiście nie jest tak, że nie chcę żyć… Chociaż momentami te życie naprawdę boli. Mam jednak parę marzeń, planów itp. Mam też nadzieję, że są one zgodne z wolą Pana Boga.
Po prostu zdaję sobie sprawę, że życie jest kruche… Każdy dzień przybliża mnie do śmierci. I mam nadzieję, że do Nieba.
W Wielką Sobotę towarzyszyło mi pytanie – Co jest w życiu najważniejsze? Odpowiedziałam – Prawda. Cokolwiek mnie jeszcze w życiu czeka… ( miłość, przyjaźń itp.) Chcę budować to na PRAWDZIE.
Ostatnie słowa, które usłyszałam od Jarka to- Będę, będę żyć 🙂 . Jarek zawsze mówił, prawdę…, więc w te Święta Zmartwychwstania Pańskiego, przyjęłam te słowa jako ostatnią prawdę, którą mi przekazał.