Staram się być dla drugiego człowieka wsparciem, jeśli tego potrzebuje . Jak twierdzą inni wzbudzam zaufanie i potrafię wysłuchać i coś doradzić. Często obciążały mnie te „opowieści” , bo chciałam zrobić coś więcej , ale się nie dało. Działo się również tak dlatego, że nie oddawałam tego Bogu.
Ponad rok temu zaczęłam na Nim budować swoje życie i tworzyć prawdziwą relacje z Jezusem. Było ciężko, bo musiałam momentami „zaprzeć się” samej siebie . Przemyśleć moje relacje z innymi . Nie odsunęłam się od ludzi , ale nie miałam potrzeby „musowo ” się nimi otaczać .Ci, którym zależało utrzymali ze mną kontakt. To był czas dla Boga i dla mnie.
Przez ten czas stałam się bardziej świadoma walki duchowej. Na początku tego roku Bóg napełnił moje serce nadzieją i spokojem. Przekonanie ze ten rok będzie „łatwiejszy„i spełni się moje największe marzenie.
Niedawno miałam okropne 3 noce. . Nie mogłam w ogóle spać. Waliło mi serce, głośno tykał zegar., na który się ciągle patrzyłam czekając na świt. Strasznie się bałam, choć nie wiem tak naprawdę czego. W moje serce wkradł się ogromny lęk, negujący cały spokój i nadzieję. Strasznie mnie to męczyło. Wiedziałam, że nie pochodzi to od Boga…
Poprosiłam ludzi ze wspólnot o modlitwę. Odzew, był duży. Poczułam wielkie wsparcie i znów zobaczyłam jak ważne jest takie modlitewne wsparcie innych ludzi . Czasem wydaje się nam ,że modlitwa za drugiego człowieka i rozmowa z nim to tak niewiele, ale to prawdziwy dar.