Od 7 lat prowadzę tego bloga. Założyłam sobie, że zawsze będę pisać tu prawdę. Nadal się tego trzymam.
Najłatwiej było mi pisać , przez pierwsze miesiące, bo miałam ogromną potrzebę dzielenia się doświadczenia Boga w moim życiu. Stąd decyzja o tym blogu.
Moje wnętrze przeżywało przemiane . Czułam się wolna, spójna itp. Zaczęłam akceptować i lubić siebie. Mimo , że niewszystkim osobom ,wtedy mi bliskim to się podobało ..
Nagła śmierć Jarka spowodowało trzęsienie ziemi , które zaczęła mnie weryfikować oraż ludzi obok mnie .Wszystko się zmieniło. Oprócz mojej wiary .
Ta śmierć rozpoczęła trudny etap, który trwa do dzisiaj.
Postanowiłam po śmierci Jarka nie odpuszczać Boga tylko jeszcze bardziej chwycić Jezusa ,by to przetrwać, nie mając pojęcia, ile trudnych sytuacji jeszcze przede mną.
Postanowiłam również pisać dalej , choć zaczęło to być trudne, ale chrześcijaństwo to przecież nietylko i niezawsze to bajka z takim klasycznym happy- endem.
Mimo różny nieciekawych stanów psychiczych i wielu kolejnych tsunami w moim życiu dawałam sobie radę
Jednak rok temu, przelało się….Upadłam i małymi kroczka walczę o powrót do równowagi psychiczne.
Nadal nie straciłam wiary , ale spadłam do minimum w relacji z Bogiem . Teraz pisze mi się najtrudniej.
Czasem mam poczucie , że ledwo trzymam się ręki Jezusa , ale jednak chce ją trzymać nawet ostatkiem sił i nie puszczać…
Czuję, że Twój blog jest jednym z najbardziej autentycznych i prawdziwych, jakie się tu w blogosferze deonu znajdują. Dlatego, gdy tylko widzę nowy wpis z niecierpliwością na niego klikam. Twoja szczerość dla mnie znaczy więcej niż długie traktaty naukowe. Pozdrawiam i z Panem Bogiem (w Duchu Świętym). Dziękuję, że jesteś.
Podpinam się pod ten komentarz, bo czuję to samo i zawsze chętnie tu wracam!