Są takie stany ( niestety przez wielu wyśmiewane lub bagatelizowane) , że każda nawet najmniejsza czynność np. wstanie z łóżka to wyzwanie nie dlatego , że się nie chce lub jest się w gorączce.
Nie- dlatego, że po prostu życie czasem mocno boli. Walka samej ze sobą ,żeby jednak nie dać się tej „ciemności” i utrzymać się na powiechrzni normalnosci ,mimo że okoliczności nie sprzyjają to chyba najtrudniejsze walki , które przychodzi mi toczyć.
Nikogo nie jestem w stanie zmienić i nie chcę tego robić .Nawet jeżeli zachowania ludzi względem mnie- ranią -to nic z tym nie zrobię.
Każdy ma swoją ” prawdę ” , przez którą czasem ciężko się przebić.
Cała moja nadzieja w Bogu .Nawet jeżeli ludzie- mają swoją opowieść o mnie- to tylko On zna prawdę.
Upadam pod ciężarem krzyża, ale tak jak Jezus staram się „przytulać” go do siebie i z Jego pomocą iść dalej….
Nie wszystko możesz w swoim życiu zmienić, ale dlaczego nie wyrzucisz z niego tych, co Cię ranią? Miłosierdzie nie powinno oznaczać podkładania się.
Pozdrawiam.