Wiecie, czasem mam dylemat: czy mówić o mojej relacji z Bogiem i o tym co zadziało się w moim życiu gdy za Nim świadomie poszłam. Nie dlatego, że się wstydzę, ale boję się kogoś wystraszyć…
Dziwnie to brzmi, wiem, ale chodzi o to, że bycie blisko Boga nie zawsze oznacza „bajeczne” życie i rozwiązanie wszystkich problemów po naszej myśli…
Oczywiście, bywa tak, i nie neguję tego. Ale czasem Bóg doświadcza nas tak, że trudno powiedzieć „Alleluja i do przodu”. Trudno Go odnaleźć w pewnych sytuacjach, relacjach, czasem coś się traci… Widzi się marność i brzydotę tego świata, co boli…
Dlaczego jedni mają łatwiej, a drudzy ciężej, chociaż wierzymy, ufamy i modlimy się do tego samego Boga, który kocha?
Nie wiem… to tajemnica, bo przecież słucha wszystkich, którzy z Nim rozmawiają, choć ciężko to czasem zobaczyć.
Ale to, czego nie boję się mówić, to to, że warto chwycić Jezusa mocno za rękę i prosić by nigdy Cię nie puścił, bo co by się nie stało dobrego, a zwłaszcza złego, DASZ RADĘ, PRZETRWASZ.
„Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi. „
Lubię czytać krótkie myśli, które mogę coś dla siebie wziąść z tekstu.
Ładnie piszesz. Ola
Dziękuje 🙂