Myślę, że jeśli nie każdy, to większość, a na pewno ja – mierzyłam się, mierzę i pewnie przyjdzie mi się jeszcze mierzyć nie raz (póki tutaj żyję) z pytaniami – czy Bóg istnieje, a ten Kościół Katolicki czy to wszystko prawda?
Bo to, że wierzę nie znaczy, że czasem nie wątpię…
Jak w każdej żywej relacji są momenty, że zastanawiam się, czy aby na pewno ma sens. Tak samo jest z Bogiem .
Moim subiektywnym dowodem na istnienie Boga i to, że Kościół nie jest tylko ludzką instytucją jest taka jedna prosta sprawa.
„Kłamstwo ma krótkie nogi” – jak dla mnie kłamstwo, fałsz, dwulicowość, prędzej czy później wychodzą na jaw… Sama tego doświadczyłam w moim życiu nie raz i nie dwa…
Kościół istnieje dwa tysiące lat. Mimo licznych afer z udziałem „czarnej mafii” i wielu ułomności ludzkich, nagonki medialnej, mimo że pustoszeje – to zawsze ktoś głosi Ewangelię, ktoś się modli, ktoś zostaje księdzem, ktoś się nawraca…
Jak dla mnie zbyt prawdziwa ta „ściema”.
„Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej Opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie»”