Doszłam do wniosku, że nie doceniałam i nie dostrzegałam Ducha Świętego. Jezusowi mówiłam wielokrotnie tak ,Bogu też, ale Duch Święty, był mi obcy. Nigdy szczególnie Go nie wzywałam i o Niego nie prosiłam. Myślę, że obok lenistwa i stawiania tylko na emocje, to kolejny powód tego czemu moich trudności z codzienną modlitwą. Nie zapraszałam do tego Ducha Świętego.
Oczywiście mimo wszystko działał w moim życiu . Gdy do innych przychodził po przez śmiech czy dar języków do mnie przychodził z darem oczyszczenia po przez łzy. Ja długo nie widziałam w tym łaski, działania Ducha Świętego. Co więcej, nie akceptowałam tego w sobie. Uważałam to za moją słabość , wadę. „ Boże jaka ze mnie straszna mazgaja”- tak o sobie myślałam. Później stwierdziłam, że trudno… nie lubię moich łez , ale tak mam i muszę z tym żyć…
W październiku zeszłego roku włączyłam się w przygotowania rekolekcji dla młodzieży. Jedno ze spotkań organizacyjnych, wyprzedzała Msza Święta . Na uwielbienie , zespół zaczął śpiewać „Oceny”. Bardzo uderzyły mnie słowa: „Duchu prowadź mnie gdzie wiara nie ma granic. Daj mi chodzić nad wodami gdziekolwiek mnie zabierzesz. Prowadź głębiej niż pójść mogą moje stopy. Moja wiara się umocni, Twej obecności Boże”
W tamtym momencie zamknęłam oczy ,z których oczywiście pociekły mi łzy i włączyłam się w śpiew. Bardzo dosłownie i wyraźnie wyśpiewałam te słowa szczególnie: „ Prowadź głębiej niż pójść mogą moje stopy”
Z perspektywy czasu widzę i czuję , że wtedy otworzyłam się na Ducha Świętego. A ta piosenka stała się dla mnie szczególną modlitwą. Duch Święty staję mi się bliższy . Proszę o Niego. Zapraszam go do swojego życia, szczególnie do trudnych spraw.