Podejmuję ryzyko-bo choć każdy ma prawo do własnej opinii ( nawet jak nie ma o czymś pojęcia), to są tematy , które budzą duże emocje wśród ludzi i jeżeli się wychilisz to wystawiasz się na ciosy…, ale trudno…
Kiedyś pisałam , że są filmy , które zapadły mi w pamięć. Skłoniły do refleksji , a przesłanie w nich zawarte zakorzeniło się we mnie. Filmy , do których z chęcią wracam i z czystym sumieniem polecam.
To co ostatnio obejrzałam jest zaprzeczeniem tego wszystko ( co wyżej napisałam ) do GRANIC możliwości…
Ciężko mi było dobrnąć do końca.. Jakbym to oglądała w kinie, pierwszy raz w życiu bym z tego kina wyszła w trakcie seansu… Wkurzona , że kupiłam bilet na takie coś.
Rozumiem , że sztuka rządzi się własnymi prawami . Używa różnych środków artystycznych np. hiperboli. Przejaskrawia , by zwrócić uwagę na jakiś problem . Krytycznie patrzy na rzeczywistość etc.
Ale , w tym dziale rzeczywistość , w moim subiektywym odczuciu jest pokazana od pały.
Konkretna grupa społeczna jest pokazana jak bydło, jakby nie było normalnego, dobrego człowieka , w tym konkretnym narodzenie i zawodzie… Tak nigdy nie ma. Brak mi słów .
Film mnie tylko zdołował . Zostawił we mnie duży niesmak… Nie wiem co się może w nim podobać… To jest ( chyba) pierwszy film, którego bym nikomu nie poleciła.
A jaki to był film?