Sprawiedliwość Boża jest nieco inna niż nasza ludzka i dlatego mamy czasem z tym problem… Tak samo jest z perspektywą i pojęciem czasu.
Z jednej strony mamy swoje życie i chcemy doświadczać wszystkiego po swojemu. Chcę, by było tak i tak, i mam do tego prawo bo to moje życie.
No ale jeśli w wolności decyduję się pójść za Jezusem to wiem, że w tych moich planach powinno znaleźć się miejsce na „Bądź wola Twoja”. I tu zaczynają się schody…
Bo czasem nic się nie układa, nic nie rozumiemy i ogólnie myślimy sobie: „No ok, niby wiesz co robisz, ale przynajmniej powiedz mi, Boże: o co w tym wszystkim chodzi?”
A tu czas mija i dalej nic nie rozumiemy.
W obecnej dobie wszystko jest szybsze: Internet, media, laptopy, samochody itp. Świat pędzi coraz szybciej i szybciej, a my wraz z nim, nie mamy czasu i chcemy mieć tu, teraz i natychmiast…
A Bóg jest poza czasem, i ma duuuuużo szerszą perspektywę niż my…
Myślę, że Maryja nie od razu rozumiała wszystko co się działo, ale miała obietnicę Boga i cierpliwie trwała przy Nim robiąc swoje. Nawet sam Jezus, syn samego Boga, potrzebował czasu by dojrzeć i zrozumieć kim jest, by nauczać, by zbawić ludzkość.
„Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy* do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości*, w latach i w łasce* u Boga i u ludzi.”