Myślę ,że w moim życiu, dużo miejsca, zajmowały oczekiwania. Nie uważam tego za zupełnie złe, ale za bardzo żyłam tymi oczekiwaniami . W ten sposób, fundowałam sobie często, różne rozczarowania . Oczywiście, warto wiedzieć ,czego się chce w życiu i do tego dążyć, ale przy tym zdawać sobie sprawę, że może wyjść inaczej ,co nie oznacza, że gorzej.
W budowaniu relacji z Panem Bogiem, moje ciągłe oczekiwania, nie pomagały … Chciałam, żeby było dokładnie tak jak chcę. Często słowa „Bądź wola Twoja”, były puste… Zamiast wdzięczności, było rozczarowanie , bo nie dostałam tego ,o co prosiłam, a coś innego.
Od jakiegoś czasu staram się, nie mieć oczekiwać. Czuję się wolna .Oczywiście mam swoje marzenia i plany. Dążę do ich realizacji. Po prostu żyję i robię swoje. Staram się wszystko „ konsultować” z Jezusem. Wierzę , że dzięki tej „współpracy”, jestem i będę naprawdę szczęśliwa .Oddaję różne wydarzenia i sytuacje Bogu, dziękując za to, że mogę je przeżywać, takimi jaki są , a nie takimi jakimi bym chciała, żeby były.
Wiele zależy od tego, co to były za oczekiwania.
Jeśli były jako-tako realistyczne i stawały się planami do wykonania – były dobre. Nie ma nic złego w marzeniach, planach i ich realizacji.
Jeśli były nierealistyczne i niewykonalne, to była to strata czasu i sił psychicznych. Oraz przyczyna frustracji spowodowanej niespełnionymi marzeniami.
Wesołych Świąt.
Dziękuję. Nawzajem. Pamiętam w modlitwie;)